Romans z Krakowem
Fot. Jacek Wrzesiński
W drugiej połowie XIX stulecia Kraków był dla rodaków z Królestwa Kongresowego nie tylko dawną stolicą Rzeczypospolitej Obojga Narodów, lecz także niemym symbolem narodowej przeszłości. Atmosferą tego miasta można było oddychać.
Pochodzący z tzw. Kongresówki Stefan Żeromski po pierwszej wizycie pod Wawelem pisał: czasem jak idiota stawałem na widok białych orłów (...) i przyglądałem się im długo. To tak wyglądacie, to wy takie? (...) pierwszy raz widziałem w Krakowie herb narodu.
Nie były to zdarzenia wyjątkowe. Pod Wawelem upajano się narodowym godłem. Fascynacja przeszłością zawartą w murach Krakowa udzielała się wszystkim tu przybywającym. Niemal każdy z Polaków zamieszkałych w Królestwie Polskim (Kongresówka) marzył o zwiedzeniu Krakowa, miasta pełnego dziejowych pamiątek, oddzielonego jednak kordonem granicznym, który można było przekroczyć tylko za okazaniem paszportu.
Do takich szczęśliwców należał Aleksander Kraushar (1843-1931), głośny w swoim czasie historyk, adwokat z zawodu, który w wolnych chwilach zajmował się również poezją. Ukończył warszawską szkołę realną, a w roku 1867 Wydział Prawa i Administracji Szkoły Głównej. Wielbiciel Kraszewskiego, przyczynił się w roku 1883 do jego zwolnienia z niemieckiego więzienia. W roku 1905 założył "Przegląd Historyczny", a rok później zajął się organizacją Towarzystwa Miłośników Historii. W ciągu swojego długiego żywota napisał wiele cennych prac historycznych, ponadto opublikował tomiki poetyckie, w tym "Listki" (1863), "Strofy" (1886), "Strofy jesienne" (1903). Z Krakowem zetknął się już jako uczeń szkoły realnej, kiedy w ramach praktyk wakacyjnych w kopalniach Olkusza znalazł się na wycieczce krajoznawczej w Ojcowie. Tutaj z Góry Chełmskiej podziwiał panoramę byłej stolicy Rzeczypospolitej. Śladem tych przeżyć był wiersz "Nasze strony", w którym czytamy:
Znasz ty, znasz ty, strony nasze,
Tam, gdzie szumi gwar Krakowa,
Gdzie widnieje szczyt Ojcowa,
Jakież cudne strony Lasze!
Możliwość zwiedzenia Krakowa i zapoznania się z miejscową elitą intelektualną nadarzyła się Krausharowi w związku z jubileuszem pięćdziesięciolecia pracy pisarskiej Józefa Ignacego Kraszewskiego, który fetowano w Krakowie jesienią roku 1879. Wówczas to Kraushar, wraz z Henrykiem Merzbachem, reprezentowali Polaków wyznania mojżeszowego na tej niezwykłej krakowskiej uroczystości. Chwile te mocno utkwiły w pamięci warszawskiego mecenasa i historyka, który całe życie chlubił się znawstwem dziejów ojczystych, uważając się za ich badacza. Kraushar brał udział we wszystkich imprezach na cześć ulubionego i uwielbianego przez siebie pisarza. Nawet - jako wyznawca religii żydowskiej - klęczał w kościele Mariackim podczas nabożeństwa. Kto był podówczas świadkiem hołdów - pisał - całego społeczeństwa w osobie najlepszych jego przedstawiciel (...) kto był świadkiem chwil święconych na cześć wielkiego pisarza pod nawą Mariackiego kościoła, a następnie w odmłodzonych Sukiennicach historycznych, gdzie przy biesiadnym stole zgromadziło się tysiące wybrańców narodu ze wszystkich dzielnic dawnej Rzeczypospolitej ten nigdy tej chwili nie zapomni. Kraushar wziął również udział w przyjęciu na cześć Jubilata w Hotelu Victoria, dziś już nieistniejącym, wznosząc toast na cześć powieściopisarza.
Jeszcze nieraz odwiedził Kraków, utrzymując z uczonymi z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zwłaszcza z historykami i wydawcami, kontakt listowny. W roku 1880 uczestniczył w powtórnym pogrzebie Jana Długosza i zorganizowanym z tej racji Zjeździe Historyków. Wtedy spotkał się z Stanisławem Tarnowskim, Karolem Estreicherem seniorem oraz z Oskarem Kolbergiem. Zwiedził też Bibliotekę Jagiellońską, która wówczas znajdowała się w Collegium Maius.
Szczególnego typu były kontakty Kraushara z krakowską drukarnią Władysława Ludwika Anczyca, w którego typografii ukazały się anonimowo, ze względu na carską cenzurę, tomiki aforystycznych "Strof" (1886, 1889). Kilka wierszy w tych tomikach odnosi się do Krakowa, osobistości tego miasta, instytucji kulturalnych. Są tam okolicznościowe wiersze poświęcone Janowi Matejce oraz uczniowi mistrza Jana, Maurycemu Gottliebowi. Z Wawelem - tym symbolem duszy narodowej i naszej przeszłości - wiąże się taka strofa:
Szukałem Polski, Polski potężnej
W królewskiej purpury szacie,
W proporcach, szykach, grozie potężnej
W potęgi majestacie;
Szukałem Polski, co krwi ofiarą
Do dziejowego szła celu.
Aż ją znalazłem - tę Polskę starą
W królewskich grobach Wawelu.
Z królewskiego Krakowa słał Kraushar listy do najbliższych, żony Jadwigi i syna Tadeusza. Ten ostatni nie pozostał ojcu dłużny. Jako jedenastoletni chłopiec przysłał z Krakowa list wraz z komentarzem, jakie wrażenie sprawił na tym młodym człowieku widok podwawelskiego grodu: Odczytajcie, co się w tej głowie obecnie przez Moskala w gimnazjum warszawskim z ruską gramatyką i pisownią trudną, roi:
Patrz na ten gród, tyle tu pamiątek,
Tak oko polskie nęci swym urokiem
Dla nas tak miły, drogi ten zakątek...
Spojrzyj na niego, gdy pokryty zmrokiem.
Rynek srebrzystym księżycem oblany
I hejnał trąbią na Mariackiej wieży...
Już nie ściskają cię tu kajdany..,
Kiedyż wolności hejnał nam uderzy.
Małżonka Aleksandra Kraushara, Jadwiga - jako jedna z pierwszych przybyszek z Królestwa Polskiego oglądała jeszcze w roku 1901 jedno z pierwszych przedstawień "Wesela" Wyspiańskiego. Zetknęła się także z samym Wyspiańskim, który do drukowanego egzemplarza w scenie Poety z Panną Młodą o Polsce, pod serduszkiem Panny Młodej wpisał jej dedykację niebieskim atramentem. Ten egzemplarz "Wesela" jako bezcenny skarb przechowywano w warszawskim domu Krausharów, o czym wspomina ich córka Zuzanna Rabska, autorka znakomitych wspomnień pt. "Życie z książką". Arcydziełem Wyspiańskiego zachwycił się również sam Aleksander Kraushar, który obejrzał ten narodowy obraz dopiero w roku 1916, dostrzegając w jego autorze spadkobiercę tradycji naszych Wieszczów.
Dla Kraushara Kraków był zawsze zwornikiem polskich dziejów, niemym świadkiem przeszłości, synonimem polskości, miastem o niezwykłym ładunku emocjonalnym, szczególnie dla rodaków zza kordonu carskiego. I ponownie odwołajmy się do Stefana Żeromskiego: ...widać Kraków. Głęboka jakaś pokora, skupienie duszy i nie to radość, nie smutek, ale cześć głęboka zmusza cię, że zdejmujesz kapelusz i patrząc na wysokie wieże wyłaniające się z oddali, w głębi duszy swej szepczesz: Domine, non sum, dignus... - Panie nie jestem godzien.
Michał Rożek
Piękna treść, miód na mą duszę. Czy jest możliwe zobaczyć, dotknąć listy pisane przez Aleksandra i Tadeusza? Bardzo dziękuję za artykuł i proszę o odpowiedź na @mail jeżeli jest to możliwe.Pozdrawiam serdecznie Aleksander
Dodaj komentarz