Dramat Arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego...
Dramat Arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego
Słowa te odnoszę do postaci niezwykłej, o losach dramatycznych i powikłanych, gorącego patrioty, uważanego bezpodstawnie w pewnym okresie życia za zdrajcę, obrońcę legalizmu, który jednak dwadzieścia lat życia spędził na wygnaniu pod surowym policyjnym nadzorem; powstańca wielkopolskiego, który dla sprawy narodowej nie wahał się poświęcić całego majątku; początkowo przeciwnika wszelkich spisków, nie lękający się głosić swych przekonań wbrew wszystkiemu i wszystkich. Świętobliwy kapłan, płodny dramatopisarz i poeta. Przede wszystkim słowa te odnoszę do człowieka, którego splot dziejowych okoliczności postawił na niezwykle eksponowanym stanowisku w najbardziej kluczowym momencie naszych porozbiorowych dziejów, gdy wśród gorących sporów, polemik, oskarżeń i potępień decydowała się sprawa zasadnicza - bić się czy nie bić? I chociaż poniósł klęskę polityczną i osobistą, mimo iż nie podzielał politycznych przekonań powstańców styczniowych, mimo iż zdawał sobie sprawę z daremności zbrojnego zrywu, stanął po stronie walczących i świadomie przyjął na siebie los wygnańca i potępieńca. Wreszcie słowa te odnoszę do człowieka, gdzie wydarzenia dziejowe obróciły w gruzy te dzieła, które z takim trudem i uporem idąc na liczne kompromisy i narażając się na wiele zarzutów tworzył w kościele warszawskim wierząc, że ważniejsze są one niż polityczne wypadki. Przede wszystkim słowa te odnoszę do Męża Bożego nauką i cnotą znamienitego, wiernego syna Ojczyzny i Kościoła, jałmużnika i dobroczyńcę ludzi w potrzebie, mączennika za wiarę i Ojczyznę.
Zygmunt Szczęsny Feliński urodził się w dniu 01.11.1822 r., na Wołyniu, był synem Gerarda i Ewy z Wendorfów, znanej literatki i zesłanki na Sybir. Był zatem wychowywany jak sam pisał w bezcennych Pamietnikach w najpiękniejszych tradycjach narodowych. Jego szczęśliwe dzieciństwo zostało nagle przerwane śmiercią ojca, a w niedługim czasie matka Ewa za udział w spisku Konarskiego została wywieziona do Berezowa na Syberii. Rodzeństwo Zygmunta rosproszyło się wśród obcych. On zaś sam jako 16 - letni chłopiec znalazł się w majątku opiekuna w Sokołówce na Podolu. Zygmunt był synowcem zanego dramatopisarza Alojzego autora pierwotnej wersji hymnu "Boże coś Polskę", hymnu który miał się stać głównym punktem sporu między arcybiskupem, a patriotycznie nastawionym społeczeństwem. Rozbicie gniazda rodzinnego pozostawiło niezatarte ślady w umyśle i secu Zygmunta. Dzięki pomocy opiekuna Zygmunt studiował na wydziale matematycznym uniwersytetu w Moskwie, a następnie wyjechał do Paryża, gdzie nawiązał serdeczne kontakty z czołowymi przedstawicielami Wielkiej Emigracji, a to: Słowackim, Zamoyskim, Czartoryskim i Mickiewiczem. W gronie jego przyjaciół mówiono o nim - " świętobliwy młodzieniec" , "czysta i zacna dusza". Na wieść o wybuchu źle przygotowanego w 1848 r. Powstania Poznańskiego, Feliński pospieszył wraz z innymi do kraju. Jako 26 - letni młodzieniec mimo braku wiedzy wojskowej, awansowany był na porucznika, brał udział w kilku potyczkach, pisał i rozwoził agitacyjne odezwy. W powstaniu tym stracił wszystkie swe pieniądze i po jego upadku o proszonym chlebie powracał z Poznania na piechotę do Paryża. Owe źle przygotowane i fatalnie dowodzone przez Mirosławskiego powstanie, głęboko uświadomiło Zygmuntowi daremność i bezsensowność tego rodzaju zrywów, slużących interesom obcych, grającą karta polską. I stąd też tak bezkompromisowo wrogi stosunek zajął Feliński do przygotowujących zbrojne powstanie w Królestwie Ruchu. Po przybyciu do Paryża w dniu 03.04.1849 r. na jego rękach zmarł Juliusz Słowacki. Feliński rozczarowany do świata i złamany osobistymi przejściami został kapłanem; wyróżniał się wielką pobożnością, ogromną wiedzą, a jako profesor Akademii Duchownej w Petersburgu zabłysnął wśród alumnów jako doskonały teoretyk, kaznodzieja i wychowawca. Ale o tym wszystkim nie wiedziano w Królestwie. Nie wiedziano także ,że nowy arcypasterz przed wyjazdem do kraju stanowczo odrzucił narzuconych mu przez cara Aleksandra II, z którym odbył długą rozmowę, kapitułę. Wbrew carowi zapowiedział przeprowadzenie rekoncyljacji w dwóch sprofanowanych przez wojska carskie podczas patriotycznych nabożeństw, świątyniach warszawskich Świętego Jana i Bernardynów. Takie postawienie tej sprawy przez nominata doprowadziło Aleksandra II do wściekłości, który twierdził, że profanacji w ogóle nie było. Dla ogółu w Królestwie Feliński był jedynie dygnitarzem, niepożądanym profesorzyną z Petersburga wobec czego nikt w Warszawie i Częstochowie go nie witał.
W dniu 16 października 1861 roku wszyscy proboszczowie i przełożeni zakonów w Warszawie otrzymali pismo podpisane przez księdza Siekluckiego i Cieślewskiego o zamknięciu wszystkich kościołów w Warszawie. 14 października 1861 roku wprowadzono stan wojenny w Warszawie podobnie jak Wojciech Jaruzelski w dniu 13 grudnia 1981 r., kiedy to wprowadzono stan wojenny, a wojny nie było. Zamknięcie kościołów przyniosło najbardziej wyrazistą nieznaną dotychczas w Polsce i w dziejach chrześcijańskiej Europy manifestacjom. Manifestacja była tym ostrzejsza, iż na znak solidarności, także Żydzi zamknięli synagogę, a ewangelicy swój zbór. W kołach rządowych Warszawy i Petersburga zapanowała konsternacja, w Europie i Watykanie oburzenie i żal. Główny sprawca najścia na kościoły gen. Gerstenzweig popełnił samobójstwo, namiestnik hrabia Lambert złożył dymisję. Wielopolski po ostrym sporze z gen. Suchozanetem wezwany został do Petersburga. Władza carska, zagubiona i nie potrafiąca znaleźć wyjścia z tej sytuacji miotała się od jednej krańcowości do drugiej. Ksiądz kanonik Antoni Białobrzeski, odpowiedzialny za zamknięcie kościołów skazany został na śmierć, po czym w skutek interwencji Europy i Papieża wyrok zamieniony został na rok więzienia w twierdzy. Stary, schorowany kapłan Białobrzeski załamał się w śledztwie i podpisał wiernopoddańcze oświadczenie, które władze tryumfalnie ogłosiły w gazetach. Nikt w wiarygodność jego nie wierzył, a z chwilą ogłoszenia stanu wojennego, gwałtownie rozkwitła prasa tajna i zorganizowała się konspiracja. Cała prasa europejska, zwłaszcza francuska, z którą Petersburg od jakiegoś czasu poszukiwał zbliżenia, ukazywała krzywdy wyrządzone przez cara niewolonym Polakom. Utrudnione zostały niełatwe negocjacje Petersburga ze Stolicą Apostolską. W tej sytuacji i kanwie tych zdarzeń najlepszym dla władz rozwiązaniem było mianowanie nowego arcybiskupa w Warszawie, który doprowadzić mógł do otwarcia kościołów, a co za tym idzie rozwikłania zawężonej sytuacji. Było to novum w dotychczasowej praktyce władz carskich, które skądinąt widziały w religii rzymsko - katolickiej najgroźniejszą przeszkodę w rusyfikacji Polaków, starały się dotychczas osłabiać znaczenie Kościoła, m.in. zwlekając możliwie jak najdłużej z obsadzaniem opróżnionych diecezji. W tym czasie z siedmiu pozostałych diecezji Królestwa, aż trzy nadal były nie obsadzone przez biskupów. Pozostawał trudny problem kandydata. Zgodnie zaś z zawartym w 1848 roku konkordatem, kandydatów na stanowisko biskupów ordynariuszy przedstawiały władze carskie, a zatwierdzała Stolica Apostolska. Taka też była praktyka komunistów oraz zaborców austriacko - pruskich. Papież Pius IX dobrze znał sytuację Kościoła w Polsce. Dane te przekazywali mu na bieżąco Zmartwychwstańcy. Tenże papież, którego ogłosił błogosławionym Jan Paweł II, kategorycznie odmówił potępienia ruchu rewolucyjnego w Polsce oraz odrzucał wszelkie propozycje obsadzenia biuskupstw przez kandydatów miernych w rodzaju księdza ks. Zwolińskiego proboszcza z Pragi, który jako jedyny w Kościele warszawskim, swej świątyni nie zamknął, a znany był powszechnie z pobierania łapówek w konsystorzu. Rządowi carskiemu wydawał się najodpowiedniejszym ksiądz Feliński, osoba z zewnątrz. Osobę księdza Felińskiego podsunął carowi ks. Konstanty Łubieński. Dodajmy, że był to człowiek skoligacony z najlepszymi domami w Petersburgu, całkowicie oddany interesom imperium. Był on spowiednikiem księdza Felińskiego, wspólnie próbowali założyć zgromadzenie zakonne duchownych. Z obowiązku kronikarskiego dodajmy, że Konstanty Łubieński / 19.02.1825 - 16.06.1869 r. / był biskupem sejneńskim. Studiował w Kielcach i Warszawie a święcenia przyjął w 1849 r . Był zdecydowanym przeciwnikiem powstańczego ruchu narodowego i ugodowy wobec rządu rosyjskiego. Konsekrowany na biskupa w Janowie Podlaskim w dniu 22.12.1863r. Mimo swej uległości i ugodowości wobec caratu zmarł w drodze, wywieziony w głąb Rosji za odmowę wysłania delegata do rządowego Kolegium Rzymsko - Katolickiego w Petersburgu.
Ksiądz Feliński nie miał ukończonych jeszcze 40 lat i poza profesurą w Akademii Duchownej pełnił jedynie skromną funkcję wikarego w jednym z kościołów w Petersburgu. Święcenia kapłańskie przyjął w 1855 r., w Petersburgu po uprzednio odbytych studiach w Moskwie, Paryżu, Żytomierzu i Petersburgu. Był profesorem i ojcem duchownym Akademii Duchownej w Petersburgu oraz założył zgromadzenie sióstr Rodziny Maryi. W tempie wręcz ekspresowym z pominięciem wymaganego prawem kanonicznym procesu informacyjnego w dniu 06.01.1862 r., na specjalnie zwołanym konsystorze przez Papieża Piusa IX ksiądz Feliński został prekonizowany na arcybiskupa warszawskiego, w siedem dni później do Petersburga docierają bulla i paliusz, a 26 stycznia 1862 roku odbyła się konsekracja. Fakt tak niezwykłego wyniesienia był zaskoczeniem dla samego Felińskiego, znanego z prostoty, skromności, życzliwości i nieubiegającego się o żadne zyskowne czy prestiżowe stanowiska. Nie mniejszym zaskoczeniem ów wybór był dla wzburzonej opinii publicznej Warszawy, gdzie o nowym arcybiskupie wiedziano niewiele, a krakowski "Czas" przyjął od początku wrogą postawę wobec Felińskiego. Inni zaś zazdrościli awansu i twierdzili, że wielu spośród biskupów było godniejszych do piastowania tego stanowiska. Feliński nie zajmował się polityką i o sytuacji w Królestwie miał informację skromną, a nawet mylną. Był zwolennikiem teorii krakowskiej szkoły historycznej, która za przyczynę upadku Polski przyjmowała własne winy i błędy narodu oraz odrzucała skazane na klęskę zrywy przeciw zaborcom. Optowała natomiast za oczyszczenie się narodu z grzechów i wad, które doprowadzą do odrodzenia Ojczyzny. Wspomniany ksiądz Łubieński, któremu Feliński w tym czasie bezgranicznie ufał, nadużył jego zaufanie w głośnej aferze z pierwszym listem pasterskim. Otóż przed wyjazdem z Petersburga i po rozmowach z carem Aleksandrem II - Feliński naszkicował list pasterski do wiernych, w którym w ostrych słowach potępiał spiski i patriotyczne manifestacje przy jednoczesnym wyrażeniu uznania dla dobrej woli władz. Projekt tego listu pokazał księdzu Łubieńskiemu, a ten przetłumaczył go i przedłożył carowi, a także posłał do Paryża. Gdy jednak następnego dnia po przybyciu do Warszawy nowy arcybiskup Feliński pokazał projekt tego listu najwyższemu ówczesnemu autorytetowi moralnemu w kraju Andrzejowi Zamoyskiemu, ten wręcz za głowę się złapał i wskazał Felińskiemu na brak rozeznania sytuacji oraz błędną ich ocenę. Byłoby to bowiem ciosem dla wszystkich polskich partiotów. W tej sytuacji Feliński zmienił list i przedłożył go do ocenzurowania władzy. Tymczasem list ukazał się w poprzednim brzmieniu w paryskim "Le Monde". Sprawiło to, że car zażądał ogłoszenia w kraju pierwotnej wersji dokumentu w zamian za ustępstwa. Po licznych wymianach depesz między Warszawą i Petersburgiem władze zaakceptowały drugą wersję listu. Zapewne ta pierwsza goszka lekcja sprawiła, że arcybiskup Feliński już nigdy nie ogłosił kolejnego listu pasterskiego. W swych bowiem Pamiętnikach pisał on, że jego dewizją było, aby stać jak najdalej od polityki, z nikim się nie wiązać, postępować wyłącznie w zgodzie ze swym sumieniem i zachowywać równy dystans i równą szczerość w stosunkach zarówno z "ulicą", jak i z rządem carskim. Był to program zbyt piękny aby mógł być zrealizowany w sytuacji zarządzonego stanu oblężenia i gnębienia narodu. W tej napiętej sytuacji każdy krok, każdy gest arcybiskupa niezależnie od jego intencji nabiegał, bo musiał nabierać znaczenia politycznego. Ponadto władze carskie czyniły wszystko, aby zohydzić arcybiskupa narodowi i maksymalnie go skompromitować w oczach społeczeństwa i tym silniej, jak im się zdawało przywiązać do sfer rządowych, uczynić zeń marionetkę. Tymczasem ukazały się konspiracyjne kompromitujące pisemka i ulotki nazywające arcybiskupa kreaturą rządową. O próbach skompromitowania arcybiskupa świadczyła nieustanna asysta policji, a nawet kozaków, wszędzie tam gdzie się zjawiał, nadmiernie wychwalające go artykuły w prasie rządowej; podkreślanie, że pieniądze na wyprawę arcybiskupią otrzymał od samego Aleksandra II. Także ostentacyjne wizyty dygnitaży carskich w pałacu arcybiskupim i konieczne rewizyty arcybiskupa były źle widziane przez społeczeństwo, które widziało w tym zdradę narodową, budziły protesty i oburzenia. Zarzucano Felińskiemu prorosyjskość i pełnienie zaszczytnego stanowiska z nadania carskiego.
Tymczasem w dniu 16.02.1862 roku poprzez Częstochowę przybył do Warszawy i objął rządy Feliński. W ten oto sposób rozpoczęło się owe słynne 521 dni rządów arcybiskupa Felińskiego. Mimo tych wszystkich przeszkód Feliński od początku dał do zrozumienia, że nie chce być arcybiskupem malowanym. Swój zaś program wyłożył w pierwszym kazaniu, które wygłosił z okazji rekoncylacji katedry warszawskiej. Mówił szczerze o swym przywiązaniu do polskości i o patriotyźmie. Mówił także cyt: "kiedy dziś wymagają od nas jedynie zaniechania niektórych śpiewów nie należących z liturgii kościelnej, w zamian zaś obiecują nieocenione dla narodu korzyści, to czyż sama miłość Ojczyzny nie nakazuje złożenia ofiary z tych bezowocnych już dziś manifestacji ? Powiecie może, że rząd nas oszuka i nie dotrzyma przyrzeczeń ? Co do mnie ufam w słowa monarchy i wam podąbnąż ufność doradzam". Słowa te wzburzyły słuchaczy, którzy byli świadkami od pięciu miesięcy gnębienia narodu, niezliczonych zsyłek na Sybir, osadzania ludzi niewinnych w więzieniach, okaleczeń ludzi i morderstw, wysyłania młodych ludzi na długoletnią przymusową służbę wojskową, konfiskaty majątków i ostrą cenzurę. Na kończące kazanie słowa arcybiskupa "kto mi ufa i przyrzeka pójść za moją radą niech uklęknie", nieznaczna tylko ilość osób uklękła, a większość opuściła kościół. Był to prawdziwy cios dla arcybiskupa Felińskiego, którego wcześniej zlekceważyli Paulini na Jasnej Górze oraz księża podczas ingresu. Na arcybiskupa posypały się paszkwile w prasie konspiracyjnej. Podrzucono arcybiskupowi kolportowany w całym Królestwie manifest "Słowo narodu Polskiego do księdza Szczęsnego Zygmunta Felińskiego". Ów manifest był mieszaniną próśb i pogróżek, partiotycznego patosu i ostrych ataków. Ów manifest niestety nie zmienił stanowiska arcybiskupa, ale zdawał sobie on sprawę z nadużyć władz carskich. Dał temu wyraz w ostrym liście skierowanym do ministra spraw zagranicznych w Petersburgu księcia Gorczakowa, gdzie szczerze opisał nadużycia stanu wojennego, prosząc o położenie im kresu. Odpowiedź choć uprzejma była wykrętna przerzucająca całość winy na naród polski, a nie władze carskie. Arcybiskup przekonał się, że ta droga do niczego nie prowadzi. Władze chcąc osłabić pozycję Felińskiego aresztowały drukarza, który odbijał manifest "Słowo do arcybiskupa". W sposób emocjonalny wywołało to falę niechęci do arcybiskupa. Zorganizowano olbrzymią manifestację przeciwko niemu. W dniu 8 kwietnia 1862 roku arcybiskup odmówił odprawienia nabożeństwa za wcześniej pomordowanych na placu Zamkowym. Toteż gdy w dwa dni później przybył do katedry i stanął na ambonie, aby głosić naukę rekolekcyjną, przytłaczająca większość wiernych opuściła kościół. W tym czasie policja rozpoczęła aresztowanie, wobec czego zirytowana autorka książki kucharskiej Ćwierczakiewiczowa, publicznie przeklęła arcybiskupa jako zdrajcę, z drugiej zaś strony jego nie zmordowana praca organizacyjno - duszpasterska przysparzała mu zwolenników. Porządkował On bowiem i dyscyplinował pracę organizacyjno - kadrową i duszpasterską w Archidiecezji Warszawskiej. W tym czasie na ulicach Warszawy pokazały się damy z przypiętymi fioletowymi kokardami, do wciąż obowiązujących czarnych sukni a nawet całymi fioletowymi strojami. Były to osoby popierające arcybiskupa i publicznie manifestujące przywiazanie do Niego. Zagożali zaś przeciwnicy arcybiskupa nazywali owe panie " żonami arcybiskupa Felińskiego " i publicznie wyśmiewali. Dodajmy, że szczególnie bolało księdza arcybiskupa pismo księdza Karola Mikoszewskiego, który zarzucał arcybiskupowi zdradę narodu skoro nakazał otwarcie Kościołów bez uznania przez cara Aleksandra II krzywd narodu. Słowa te złożone w dniu ingresu stały się mocny zgrzytem lecz ich treść Feliński przemilczał.
Tymczasem rozpoczął się masowy udział Warszawiaków i Królewiaków w nabożeństwach majowych; rosjanie uznali to za przejaw antyrządowych manifestacji, wobec czego wpadali do kościołów, bili wiernych i ich aresztowali. Zakazywali śpiewania pieśni "Serdeczna Matko ", jako, że melodia kojarzyła się im z polską "Marsylianką", hymnem "Boże coś Polskę". Do gwałtownych starć z policją doszło 03 maja po nabożeństwie w Katedrze, kiedy to aresztowano 16 - letnią dziewczynę i ją zamordowano. Arcybiskup Feliński na wieść o tej tragedii natychmiast powrócił z prowincji do Warszawy i w sposób ostry zażądał od policji zwolnienia wszystkich aresztowanych i zagroził, iż jeśli najścia na Kościoły nie ustaną, sam to opisze i wyśle do zagranicznej prasy. W kilka godzin po tym fakcie władze dały do zrozumienia, że są gotowe wstrzymać represje na tydzień czasu o ile arcybiskup skłoni naród do zaprzestania śpiewów wspomnianych pieśni w kościołach. Rzecz prosta władze nie dotrzymały umowy, a ów kompromis miał jedynie osłabić pozycję Felińskiego wobec narodu. Wówczas na perswazję Felińskiego wystąpił ostro ksiądz Mikoszewski, wikariusz kościoła Św. Anny, jeden z najczynniejszych współpracowników ruchu, redaktor "Głosu Kapłana Polskiego", podziemnego pisma szczególnie ostro atakującego arcybiskupa. Arcybiskup wysłuchał przemówienia Mikoszewskiego i w sposób stanowczy przypomniał mu, że to on w swoim kościele nie zawahał się zabronić śpiewać pieśni patriotycznych. Słysząc to księża przyznali rację arcybiskupowi i obiecali powstrzymać wiernych od śpiewów zakazanych pieśni. Tak oto przez okres 50 - ciu lat, aż do grudnia 1914 r., czyli wyjścia rosjan z Warszawy i Krolestwa, zaprzestano śpiewać w kościołach polskich - hymnu "Boże coś Polskę" i pieśni " Serdeczna Matko ". Na kompromis między ulicą, a Arcybiskupem było już za
późno i to nie z jego winy. Doszło do dramatycznej rozmowy Wielkiego Księcia Konstantego z Andrzejem Zamoyskim. Postanowiono raz jeszcze wystąpić z kolejnym adresem do cara Aleksandra II przedstawiającym całość żądań i postulatów polskich. Dla władz carskich słowo ugoda oznaczało bezwarunkową kapitulację. Doszło do deportacji Andrzeja Zamoyskiego z kraju. Po zamachach na Wielkiego Księcia Konstantego i Aleksandra Wielopolskiego władze carskie zaostrzyły represje i wykonały wyrok śmierci na Jaroszyńskiego, Rylla i Żońcy. Po wyjeździe Zamoyskiego jego stronnictwo skurczyło się. Na niespotykaną skalę rozwinęły się konspiracyjne struktury kościelne i rewolucyjne. Doszło do tego, że wikary rozkazywał proboszczowi. W tej sytuacji arcybiskup Feliński zwołał na dzień 15 stycznia 1863 r., do Warszawy zjazd duchowieństwa swej archidiecezji. Zjazd odbył się 15 stycznia, a więc w dzień po ogłoszeniu Branki w Warszawie, gdy decyzja o wybuchu walki już zapadła. Feliński odczytał encyklikę Papieża Leona XIII potępiającą spiski i konspiracje, ale zamiast sięgać do kar wolał zwrócić się do sumień. W nocy 22 stycznia 1863 r., wybuchło Powstanie Styczniowe, w którym wzięło udział wielu księży. Naczelnikami województw było trzech księży, a powiatów aż dziesięciu księży, każdy zaś oddział partyzancki miał swego kapelana. Kościół polski poparł powstanie i stanął ramię w ramię z walczącym narodem. Arcybiskup Feliński wobec ogłoszenia w dniu 06 marca 1863 r., przez władze okulnika zezwalające chłopom na wyłapywanie powstańców, co oznaczało groźbę wybuchu wojny domowej, zrezygnował z członkostwa w Radzie Stanu. Wielki Książę wezwał do cofnięcia dymisji przez arcybiskupa. Feliński wysłał głośny list do cara w którym pisał cyt. "Polska nie zadowoli się autonomią administracyjną, potrzebuje ona życia politycznego. Jest to jedyne rozwiązanie zdolne powstrzymać rozlew krwi i położyć stałe trwałego uspokojenia podwaliny. Czas nagli każdy dzień stracony pogłębia przepaść dzielącą tron od narodu". List ów wywołał burzę w kraju i w Europie. Dymisja z Rady Stanu została przyjęta, drogi caratu i arcybskupa ostatecznie rozeszły się. Car postanowił siłą zdławić powstanie w sytuacji gdy okazało się, że Europa nie jest gotowa zbrojnie wesprzeć Polskę. Europa jedynie protestowała w drodze dyplomatycznej, a tuż nad Wisłą lała się krew. Okazało się więc, że w ostateczności Feliński stanął z narodem, o czym powiadomił cara przed objęciem godności arcybiskupiej. Władze nasiliły represje wobec Arcybiskupa i Kościoła warszawskiego. Za prowadzoną procesję w dni krzyżowe Arcybiskup otrzymał areszt domowy. W tym czasie Feliński złożył ostry protest w związku z wykonaniem publicznego wyroku na kapelanie jednego w powstańczych oddziałów, kapucynie Agrypinie Konarskim. W dniu zaś 12 czerwca 1863 roku, gdy jeszcze ciało ojca Agrypina wisiało na szubienicy, szef kancelarii wielkiego księcia Julian Tęgoborski wręczył metropolicie Felińskiemu rozkaz natychmiastowego wyjazdu do Petersburga, celem wytłumaczenia się przed monarchą. W pociągu okazało się, że arcybiskupowi towarzyszy adiutant i dwóch agentów. Feliński zrozumiał, że został więźniem stanu. Tymczasem w Petersburgu car nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji co do Felińskiego, gdyż liczył, że on się załamie i wróci do Warszawy jako marionetka. Formalnie przedstawiono Felińskiemu cztery zarzuty, z których miał się wytłumaczyć, a to: dlaczego korespondował drogą tajną z papieżem, mimo iż prawo tego zabraniało; dlaczego nazajutrz po jego dymisji z rady stanu wiedziano już o tym w Paryżu; czym wytłumaczy druk listu do cesarza w paryskim "Journal de Debats"; wreszcie co skłoniło go do wejścia na drogę jawnej opozycji wobec rządu. Przesłuchiwał go sekretarz stanu Płatonow, który odpowiedzi arcybiskupa zamieścił na piśmie. W świetle relacji arcybiskupa zawartych w swych Pamiętnikach wynika, że Arcybiskup w całości winą za stan w Polsce obciążył carat, zaś przyznał, że Polsce należy się niepodległość, a los Polski jest w ręku Boga i jeśli godzina przez Opatrzność dla wyzwolenia Polski wybije, opór cara w niczym nie przeszkodzi niepodległości Polski. 20 lutego 1862 roku "Strażnica" miała wątpliwości co do postawy Arcybiskupa, a tymczasem stał się on słupem milowym i znakiem sprzeciwu, osobą godną podziwu i szacunku. Car nie pozwolił powrócić Felińskiemu do Warszawy i zesłał go do Jarosławia nad Wołgą. Być może ochroniło Arcybiskupa przed Sybirem jego zdecydowane stanowisko i godna podziwu postawa, a także lęk cara przed opinią światową. Przez 20 lat Feliński był więźniem carskim. Kontrolowano jego korespondencję, decydowano z kim ma się spotkać, a także szykanowano. Podczas pobytu w Jarosławiu przybywali do Niego po poradę duchową katolicy i prawosławni, którzy wielbili iczcili świętobliwego polskiego biskupa. Samo zaś wygnanie ku zdumieniu władz carskich przyjął i znosił arcybiskup z wielka godnością. Odmówił rezygnacji z arcybiskupstwa warszawskiego. W dniu 9 lipca 1863 roku jego zastępca w Warszawie biskup nominat Rzewuski, ogłosił w całej archidiecezji warszawskiej żałobę kościelną. Podobnie uczynili ordynariusze pozostałych diecezji metropolii. W Polsce jak długa i szeroka na znak solidaryzmu zamilkły dzwony i dźwięk organów. Jedynie niegdysiejszy przyjaciel Felińskiego biskup sejneński Łubieński zakaz ten złamał i on też z ręki Bożej w drodze na Sybir zakończył życie. Dla władz carskich żałoba kościelna była kolejnym przejawem buntowniczego ducha Polaków. Zaczęto zmuszać arcybiskupa Felińskiego, ażeby z wygnania odwołał żałobę. Arcybiskup oparł się tym naciskom i gorąco pochwalał tę demonstrację. Odmówił zrzeczenia się godności arcybiskupiej. Po 20 latach Arcybiskup wygnaniec powracał do Galicji, gdyż "Priwislińskij Kraj" był dla Niego na zawsze za życia zamknięty. Powracał do kraju niezłomny kapłan i bohater narodowy, świątobliwy Mąż Boży. Na wygnaniu Arcybiskup Feliński zaskarbił sobie łaski miejscowego ludu, gdzie go powszechnie szanowano.
W dniu 15 marca 1883 roku osobiście arcybiskup tułacz złożył rezygnację na ręce papieża Leona XIII z funkcji arcybiskupa warszawskiego. Został on mianowany arcybiskupem tytularnym Tarsus. Ostatnie zaś lata 1883 - 1895 spędził na własne życzenie jako duszpasterz wiejski w Dźwiniaczce koło Zaleszczyk. Wszędzie był witany jako bohater narodowy. W tym czasie praca dla bliźnich i pisanie Pamiętników wypełniało jego dni. Przeżyte wygnanie, cierpienia i nieustanna praca dla bliźnich wyczerpała siły Arcypasterza. Otóż przez te 12 lat pobytu w Dźwiniaczce - niedaleko Chocimia i okopów Świętej Trójcy, Arcybiskup oddawał się nie tylko duszpasterstwu, szczególną opieką otoczył dzieci i młodzież, którą kształcił na własny koszt, a zdolniejszych kierował do zawodu. Znajdował również czas na pisanie książek, organizacje misji i rekolekcji oraz głoszenie kazań. Świętobliwe jego życie i nauki podawane w sposób prosty i przekonujący ściągały do Dźwiniaczki tłumy wiernych Polaków i Rusinów. Krzewił wzajemną miłość i zachęcał ich do jedności. Postać jego tchnęła wielką prostotą, pokorą i dobrocią, a miłość do Chrystusa i Ojczyzny była heroiczna. W Dźwiniaczce, podobnie jak w Jarosławiu przybywali po poradę duchową i pomoc katolicy i prawosławni, każdy w potrzebie. W dniu 17 września 1895 roku w pałacu arcybiskupim w Krakowie przekroczył próg wieczności arcybiskup Feliński, tułacz, wygnaniec, szczery patriota i mąż Boży. Zgodnie z wolą zmarłego ciało jego zostało pochowane w Dźwiniaczce, wśród których pracował ostatnie 12 lat swego utrudzonego życia. W Krakowie odbył się imponujący pogrzeb Arcybiskupa, który zamienił się w manifestację narodową. Na czele pochodu kroczyli powstańcy styczniowi, oddając hołd swemu dawnemu politycznemu przeciwnikowi.
Przez 25 lat do Dźwiniaczki nieprzerwanie pielgrzymowały tłumy wiernych ze wszystkich zaborów i Rosji, gdzie doznawano wiele łask. Dopiero w 1921 roku doczesne szczątki Felińskiego sprowadzono do Warszawy, by spoczęły na wieczność w podziemiach katedry św. Jana. Tu zas w Warszawie odbył sie królewski pogrzeb Arcybiskupa Felińskiego, z udziałem nie przeliczonych tłumów z Warszawy i całej odrodzonej Polski, Nuncjusza Apolstolskiego i całego Episkopatu Polskiego, Prezydenta i Rządu Polskiego, wszystkich akredytowanych ambasadorów. Doprawdy stanęła Warszawa i Polska cała. Tak oto doceniono wysiłek wielkiego Arcybiskupa, męczennika za wiarę i Polskę, symbol godności narodu. Arcybiskup Feliński słusznie pisał, że przelane morze krwi polskiej z nawiązką zmyło grzech ojców, polegający na odwiecznym gnębieniu ludu rolniczego trudu, kolaborowaniu z obcymi, bogaceniu się ponad miarę i rozwiązłości życia, życia jakby Boga nie było. Gdy zaś nasilały się represje, krwawe i masowe, już nie tylko z powodu manifestacji - nie wahał się publicznie piętnować władze carskie zastosowanie przemocy i gwałtów, w końcu czynnie włączył się do ruchu patriotycznego biorąc osobiście udział w protestacyjnych manifestacjach kościelnych, które poruszyły całym krajem; głos Arcybiskupa hamujący zaborcę w jego rozmiarze krzywd i cierpień zadawanych Polakom, głos wzywający do walki za Polskę wolną i nie zależną stawał się dźwiękiem dzwonów kościelnych, który płynął na skrzydłach pieśni błagalnych z Warszawy do całego zgnębionego kraju. Nastrój ogółu przechodził w ekstazę i żądzę poświęcenia się dla cierpiącej Matki Ojczyzny. A mimo to, przez pewien czas za sprawą caratu i swoich był nie zrozumiany przez swoich i z tego powodu znosił wiele przykrości. Często go nadal nie rozumiano, szydzono zeń, rozsiewano plotki i oszczerstwa. Droga życia arcybiskupa Felińskiego, to droga Wielkiego Piątku. To on pierwszy uczył Polaków, że cud nas nie wybawi z niewoli ciała, a łaska Boża nie zstąpi i nie da nam siły do wyzwolenia ducha naszego z więzów złych, jeżeli sami z całą gorliwością do pracy się nie weźmiemy. Uczył on także, że tylko wszyscy synowie polscy, ratować mają swą Matkę dręczoną i katowaną na wszystkie sposoby. Tylko Polska niepodległa zdolna będzie przez łaskę Bożą zajaśnieć przed światem i dać przykład innym narodom jak żyć godnie w prawdzie, miłości, wolności i sprawiedliwości. Lud polski nigdy nie skalał się zbrodnią ciemięstwa, lub upodlenia innych ludów, zbrodnią wyzyskiwania ich dla dogodzenia swej dumie, łakomstwu i rozpuście. Konspiracyjny Narodowy Rząd Powstańczy to Symbol narodu polskiego, a głos jego to głos ludu męczeńskiego. Według Felińskiego kto głos ten rozumiał i słuchał go, ten był Polakiem, znał Polskę i Polska też go znała. Tylko takiemu, pozdrowienie i braterstwo,ężycie wieczne. Podobną ocenę rządu narodowego zawarł Józef Piłsudski w swych licznych pracach o Powstaniu Styczniowym. Obok Arcybiskupa Felińskiego w podziemiach katedry warszawskiej, przez pewien czas spoczywał kardynał Wyszyński, dzięki któremu w 1965 roku rozpoczęto przygotowanie do procesu beatyfikacyjnego Felińskiego. W uzasadnieniu decyzji kardynał Wyszyński podkreślił wielkie zasługi arcybiskupa położone dla Kościoła i narodu w okresie najtrudniejszym dla Polski, jego ofiarną pomoc jaką niósł ludziom prześladowanym i skazanym na zsyłkę, jego znaną powszechnie wielką filantropię, poświęcenie dla chorych i wierność dla Chrystusa oraz Ojczyzny.
Kim zatem był arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński? Był postacią formatu europejskiego, człowiekiem wszechstronnie wykształconym i niezwykle zdyscyplinowanym. Podjął się wykonania misji niewykonalnej wobec złowrogiej i szatańskiej polityki caratu skierowanej przeciwko narodowi i kościołowi, nie zrozumieniu swoich. Wydaje się, że obok słusznie wyniesionego na ołtarze przez Jana Pawła II - Arcybiskupa Felińskiego jak słusznie podkreślili kardynał Wyszyński / 03.08.1901 - 28.05.1981 r. /; wierny biograf Felińskiego ks. prof. dr hab. Arcybiskup Michał Godlewski / 21.10.1872 - 20.05.1956 r ./; ks. prof. dr Arcybiskup Cieplak / 17.08.1857 - 17.02.1926 r ./, sławny kardynał, męczennik za wiarę Mieczysław Halka - Leduchowski / 29.10.1822 - 22.07.1902 r. / i Romuald Traugutt / 16.01.1826 - 1864 r. /, zasługują na wyniesienie na ołtarze także przez polskiego papieża Jana Pawła II, wyżej wymienieni. Błogosławiony abp. Feliński jest kolejnym męczennikiem za wiarę, opiekunem powstańców styczniowych i apostołem Rosji i Ukrainy. Kto tego nie rozumie, ten nie rozumie polityki komunistów wobec Kościoła i narodu, która była tożsama z polityką carską. Niechże zatem ten szkic posłuży młodemu pokoleniu do zapoznania się z życiem wielkiego Arcybiskupa, patrona Powstania Styczniowego, obok brata Alberta i ojca Rafała Kalinowskiego - dodajmy, powstania które było najdłuższe w dziejach narodu polskiego ii najkrwawsze. Ilekroć patrzyło się na arcybiskupa Felińskiego, to zawsze podziwiało się Jego głęboka ufność, kwitnącą spokojem, do kierowniczej dłoni Boga, który rządzi narodami i ludźmi. I chociaż ponosił różne klęski i doświadczył nie mało, i chociaż próbowano wymazać Jego imię z ziemi żyjących - On jednak przetrwał, przetrwała Jego głęboka wiara i ufność w Opatrzność Bożą. Cechowała Go ogromna wewnętrzna subtelność i delikatność połączona z wybitną wrażliwością. Stale przebaczał swoim wrogą i prześladowcą, zło dobrem zwyciężając. Nic też dziwnego, że spodobało się Bogu nie tylko obdarzyć Go władzą pasterską w swoim Kościele, ale też Go w tej władzy doświadczyć. I to spotkanie władzy i krzyża, to chyba to, co najgłębiej charakteryzuje życie zmarłego Błogosławionego Arcybiskupa Felińskiego. Jest On jednym z najtragiczniejszych i najwybitniejszych biskupów polskich na przestrzeni jej dziejów. Trzeba nam się modlić o Jego rychłą kanonizację. Dla Polski, dla nas i dla tych co przyjdą po nas. Stanowi, i stanowić On będzie nie wyczerpane źródło inspiracji bycia Polakiem i katolikiem. A zatem dramat Arcybiskupa Felińskiego jak to podkreślił Jan Paweł II, był dramatem Polski rozebranej, zniewolonej, zgnębionej i osamotnionej. Czyż my o tym pamiętamy? Mam nadzieje - nie mam pewności. A szkoda. Ostatnio Arcybiskup Błogosławiony Feliński został kanonizowany. Wielkie to wyróżnienie do Polski, dar na trudne czasy, przez które przechodzimy skutkiem niekompetencji rządzących, dla których Polska to jedynie parawan walki o własny interes.
dr Jan Kot
Dodaj komentarz