Malinowe duchy wędrują do piwnicy
Malinowe duchy wędrują do piwnicy
1.
--- jest szaro i popielato
w korytarzach przemysłu
malinowe duchy flirtują
na złączach prądowych i
na zardzewiałych kryzach
wdychając atmosferę pomiaru
ciśnieniomierzy
--- a trzy kondygnacje wyżej
snują się na trolejach
w swych poddachowych taksówkach
suwnicowe i suwnicowi
pozdrawiani gestami hakowych
wąż w zmęczeniu walcarki pęka
emulsją czyszcząc twarz kolegi
-- operator malinowo uratował oczy
na nocnej zmianie elektryk
elektryzująco spopiela się w komorze
zapomnienia --- energetyczna śmierć
-- 32-tonowe walce kąpią się w oleju
szlifierze w neonach skrobią ich tułowia
po srebrny połysk…
2.
w salonie starych kawalerów
pełnych lasek nadziei
w dyskotekach dziewczyn naćpanych czupurnie
przyjeżdża festyn ulicy Szewskiej
wyjątkowo jestem głodny że
zjadłbym telewizor z jego problematyką
filmami a szczególnie publicystyką
na deser doda-łbym sport
a jako pestkę wypluł reality show
następnie wyciągnąłbym się na sofie
3.
trzynastka przechodzi w czternastkę
numeryczność pecha w szczęśliwość zapomnienia
podziękowanie Marii licheńskiej
w prośbę -- o cierpliwość
-- o spokój wewnętrzny po ukojenie
-- o malinowość niespełnienia i oczekiwania
czternastka przechodzi w dziesiątkę
jak praca w pieniądze
jak potrzeba głodu w jedzenie
4.
popychacze duszy i przyszłości
na ramieniu rzeki Odra przynoszą
walcownię gorącą
tiry przyklękły po stęknięcie osi
tymczasem 26-lat w swojej nieostrożności
pikuje z walących się rusztowań na zbrojeniowe pręty
przychodzisz do domu z palcem kolegi w kieszeni
i żeby nie martwić żony mówisz co słychać…
5.
lekarze pragmatyzmu od wątrób i nerek
od mózgów i serc przekochani ludzie
-2-
a duchy malinowe duchy
warczą w przegrzanych dieslach
blues mroczności zakręca szlafrok wokół
bioder namaszczenia
duchy kichają na zdrowie w piwnicach
syreny lokomotyw wzajemnie się pozdrawiają
wznoszący się kurz kręci w nosie
malinowo-agrestoporzeczkowo-jeżynowego wina
wypija kielicha
w czternastu językach świata
przygniata cygaro lewym butem
rzuca łysinę na ramiona jak włosy…
Andrzej Paluszkiewicz
Kraków grudzień 2006
Malinowe duchy wędrują do piwnicy
1.
--- jest szaro i popielato
w korytarzach przemysłu
malinowe duchy flirtują
na złączach prądowych i
na zardzewiałych kryzach
wdychając atmosferę pomiaru
ciśnieniomierzy
--- a trzy kondygnacje wyżej
snują się na trolejach
w swych poddachowych taksówkach
suwnicowe i suwnicowi
pozdrawiani gestami hakowych
wąż w zmęczeniu walcarki pęka
emulsją czyszcząc twarz kolegi
-- operator malinowo uratował oczy
na nocnej zmianie elektryk
elektryzująco spopiela się w komorze
zapomnienia --- energetyczna śmierć
-- 32-tonowe walce kąpią się w oleju
szlifierze w neonach skrobią ich tułowia
po srebrny połysk…
2.
w salonie starych kawalerów
pełnych lasek nadziei
w dyskotekach dziewczyn naćpanych czupurnie
przyjeżdża festyn ulicy Szewskiej
wyjątkowo jestem głodny że
zjadłbym telewizor z jego problematyką
filmami a szczególnie publicystyką
na deser doda-łbym sport
a jako pestkę wypluł reality show
następnie wyciągnąłbym się na sofie
3.
trzynastka przechodzi w czternastkę
numeryczność pecha w szczęśliwość zapomnienia
podziękowanie Marii licheńskiej
w prośbę -- o cierpliwość
-- o spokój wewnętrzny po ukojenie
-- o malinowość niespełnienia i oczekiwania
czternastka przechodzi w dziesiątkę
jak praca w pieniądze
jak potrzeba głodu w jedzenie
4.
popychacze duszy i przyszłości
na ramieniu rzeki Odra przynoszą
walcownię gorącą
tiry przyklękły po stęknięcie osi
tymczasem 26-lat w swojej nieostrożności
pikuje z walących się rusztowań na zbrojeniowe pręty
przychodzisz do domu z palcem kolegi w kieszeni
i żeby nie martwić żony mówisz co słychać…
5.
lekarze pragmatyzmu od wątrób i nerek
od mózgów i serc przekochani ludzie
-2-
a duchy malinowe duchy
warczą w przegrzanych dieslach
blues mroczności zakręca szlafrok wokół
bioder namaszczenia
duchy kichają na zdrowie w piwnicach
syreny lokomotyw wzajemnie się pozdrawiają
wznoszący się kurz kręci w nosie
malinowo-agrestoporzeczkowo-jeżynowego wina
wypija kielicha
w czternastu językach świata
przygniata cygaro lewym butem
rzuca łysinę na ramiona jak włosy…
Andrzej Paluszkiewicz
Dodaj komentarz