Rajd, jakiego jeszcze nie było
HARCERSTWO. Zorganizowanie tak dużej imprezy na nowym, dość odległym od Krakowa terenie, było sporym wyzwaniem
Blisko 130 osób z całego powiatu - harcerzy, harcerek i zuchów - wzięło udział w tradycyjnym rajdzie Hufca Podkrakowskiego. Rajd po raz pierwszy odbył się w nowym terminie i po raz pierwszy przebiegał na nowej trasie.
- W ubiegłym roku decyzją komendanta Chorągwi Krakowskiej ZHP został do nas przyłączony Hufiec Wolbrom. Chcąc poznać nowy teren i zintegrować się z tamtejszym środowiskiem postanowiliśmy zorganizować u nich dużą hufcową imprezę - wyjaśnia Mariusz Siudek, komendant Hufca Podkrakowskiego. Rajd to duża kilkudniowa impreza, więc jej organizacja na nowym, dość odległym od Krakowa terenie, była sporym wyzwaniem. Zgodnie z tradycją sprawy logistyczno-organizacyjne powierzone zostały jednej z jednostek hufca. W tym roku padło na działający w Zielonkach szczep Zielony. Pomocy udzielili oczywiście druhowie z Wolbromia, a także wszystkie inne hufcowe środowiska. Pierwszego dnia na starcie rajdu w Trzyciążu stawiły się poszczególne szczepy, drużyny i kręgi z terenu całego powiatu: Świątnik, Skawiny, Czernichowa, Zabierzowa, Zielonek, Wegrzc, Michałowic, Goszczy, Waganowic... W sumie zameldowało się około 130 osób.
Harcerze kopią rów
Wytyczona przez organizatorów trasa z Trzyciąża do Wolbromia liczyła ponad 20 kilometrów i wiodła malowniczymi, choć niekiedy trudnymi do sforsowania terenami. Zgodnie z tradycją każdy rajd hufcowy ma określoną tematykę, do której nawiązują czekające uczestników zadania.
- Gdy usłyszałem o tegorocznym temacie byłem trochę zaskoczony. Zwykle bowiem dotyczą one jakiegoś aspektu harcerskiej aktywności. Tymczasem teraz instruktorzy wymyślili, że rajd upłynie pod znakiem powrotu do czasów PRL-u - uśmiecha się komendant. I rzeczywiście, rajdowe zadania wymagały orientacji nie tylko w terenie, ale i w specyfice minionego ustroju. Dwie osoby z każdego wyruszającego na trasę harcerskiego patrolu musiały być przebrane w stroje z epoki (Mariusz Siudek: - Stroje były naprawdę fantastyczne. Widziałem dwie dziewczyny, które całą trasę przeszły w kombinezonach roboczych i kaskach budowlanych...). Inne zadanie wymagało od uczestników wykonania tzw. czynu społecznego. Zdumionym oczom komendanta hufca przejeżdżającego samochodem przed jedną z podwolbromskich wsi ukazali się jego harcerze... kopiący rów melioracyjny, porządkujący przydrożne kapliczki, pielęgnujący ogródki i koszący trawę. Jeszcze inne zadanie polegało na wysłuchaniu przemówienia jednego z PRL-owskich dygnitarzy i udzieleniu odpowiedzi na pytanie: o co chodziło mówcy? Na trasie rajdu nie zabrakło oczywiście zadań stricte skautowskich. Uczestnicy odbyli strzelanie z broni pneumatycznej na specjalnie przygotowanej strzelnicy, musieli przeprawić się na sznurach przez potok, a także wykonać szkic terenowy. Zadaniem na wesoło było wykonanie najdłuższego sznura z ubrań. - Siedmioosobowy patrol zdołał wykonać ze swoich ubrań sznur liczący 104 metry! - śmieje się komendant. Dla uczestniczących w rajdzie zuchów przygotowano łatwiejszy zestaw zadań, maluchy nie musiały też pokonywać całej 20-kilometrowej trasy. Meta rajdu znajdowała się harcówce w Wolbromiu. Kolejny dzień rajdu poświęcony był na poznanie miasta, jego historii, zabytków i dnia dzisiejszego. Wieczorem odbyło się tradycyjne harcerskie ognisko. Ostatniego dnia przeprowadzono porządki, odbył się też uroczystu apel, na którym wręczono nagrody zwycięzcom. Puchar dla zwycięzców ufundował burmistrz Wolbromia, który objął rajd swoim patronatem.
- Impreza była bardzo udana. Dopisała pogoda i wszyscy świetnie się bawili. Wbrew moim obawom młodzież bardzo dobrze odnalazła się w tematyce PRL-u i z łatwością radziła sobie z zadaniami. Nie sprawdziły się też nasze obawy co do organizacji. Nie znaliśmy przecież tego terenu, nie wiedzieliśmy co nas czeka. W Wolbromiu byliśmy wcześniej dosłownie dwa razy. W Zielonkach, Michałowicach czy Zabierzowie czujemy się u siebie, a tam debiutowaliśmy. Na szczęście wszystko poszło bardzo dobrze - podkreśla Mariusz Siudek.
Oferta na najwyższym poziomie
Na trwający właśnie sezon letni Hufiec Podkrakowski przygotował dwa duże obozy. Pierwszy, noszący znamienną nazwę "Puszcza", będzie miał charakter ściśle harcerski. W lesie w miejscowości Podgaje koło Szczecinka na Pojezierzu Pomorskim od zera zbudowany zostanie obóz, w którym uczestnicy uczyć się będą bytowania w naturze. Obóz drugi odbędzie się w Wisełce koło Międzyzdrojów na wyspie Wolin. Przeznaczony będzie głównie dla zuchów, a także dla dzieci niezrzeszonych. Ośrodek ma dobrą infrastrukturę (basen, boiska do piłki nożnej, siatkówki i koszykówki itp.), leży nad jeziorem i w odległości kilometra od morza.
- Na obóz "Puszcza" wybiera się około 100 osób, a do Wisełki około 150 osób. Hufiec liczy około 450 harcerzy, a więc na Akcję Letnią wyjeżdża ponad połowa. Jako komendant mogę być z tego tylko zadowolony - mówi Mariusz Siudek. - Wiadomo, że praca śródroczna jest ważna, ale nic tak nie cementuje przyjaźni i nie zaszczepia bakcyla harcerstwa jak prawdziwy obóz harcerski - dodaje. Program trzech tygodni pobytu przewiduje mnóstwo zajęć, zabaw, warsztatów i możliwości zdobycia sprawności. Leśnego życia spróbują szczepy Kolumbowie i Zielony, a nad morze wyjadą harcerze m.in. z Michałowic, Goszczy, Świątnik Górnych i Waganowic. Po raz pierwszy chyba na hufcowy obóz wyruszy grupa harcerzy z drużyny Nieprzetartego Szlaku (skupiającej osoby niepełnosprawne) z Waganowic. Ośrodek w Wisełce posiada pomieszczenia do rehabilitacji, z których będą mogli korzystać. Na letnie obozy hufiec od kilku lat zabiera także dzieci i młodzież spoza harcerstwa.
- Zwykle proporcje na obozie układają się tak: 70 proc. harcerze, 30 proc. niezrzeszeni. Z tych 30 proc. zawsze połowa wstępuje później do związku. Wiadomo, że nie każdemu odpowiada harcerska obrzędowość czy zwyczaje, ale ja zawsze cieszę się, gdy po wakacjach mamy sporo nowych chętnych - podkreśla komendant. Jego zdaniem, by wytrzymać konkurencję ze strony firm organizujących kolonie i inne formy wakacyjnego wypoczynku dla dzieci, oferta harcerska musi być na najwyższym poziomie.
- A więc u nas też jeździ się na quadach, pływa statkiem, jeździ na koniach. W Wisełce będziemy mieli kurs pływania w małych grupach z wykwalifikowanym ratownikiem, a jeden z naszych instruktorów (w cywilu trener i zawodnik piłkarski) poprowadzi zajęcia z piłki nożnej. Efekt jest taki, że już wiosną miałem zaledwie kilka wolnych miejsc na ten obóz - uśmiecha się Mariusz Siudek.
Paweł Stachnik
Mariusz Siudek
ma 32 lata, z wykształcenia jest inżynierem budowlanym, w ZHP niedawno otrzymał stopień harcmistrza. Zanim został komendantem Hufca Podkrakowskiego kierował harcerzami w Michałowicach. W ubiegłym roku zarządzany przez niego Hufiec Podkrakowski zwyciężył z dużą przewagą w rankingu na najlepszy hufiec Chorągwi Krakowskiej ZHP.
Czytając Dziennik Polski dowiesz się więcej o swojej małej Ojczyźnie, małopolsce, Polsce i Świecie.
Dodaj komentarz