Ewa Demarczyk - K.K.Baczyński - Niebo złote...
Prywatna Kronika miasta i gminy Skała
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
Jan i Janina z Jaszun oraz dwie Janiny „Znad Mereczanki” w dniu swych imienin otrzymali moc najserdeczniejszych życzeń
Fot. Teresa Markiewicz
Rokrocznie, od szesnastu już lat, w noc z 23 na 24 czerwca w Jaszunach, w rejonie solecznickim odbywają się imprezy świętojańskie. Są to imprezy ogólnorejonowe, które tradycyjnie organizuje Samorządowe Centrum Kultury. Impreza jest wspierana finansowo przez Administrację Zarządu Rejonowego oraz Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie”.
Zabawa w Noc Świętojańską nad Mereczanką w Parku Balińskich słynie dobrą renomą i skupia mieszkańców rejonu jak też przybywających z innych miejscowości kraju.
Toteż miłośnicy spędzania magicznej nocy gremialnie przybyli i tym razem do Jaszun na wspólną zabawę, w której udział wzięły zespoły krzewiące autentyczną kulturę ludową z Polski, Białorusi, Ukrainy.
Na imprezie był obecny Leonard Talmont, mer rejonu, który powitał zebranych i złożył życzenia solenizantom — Janinom, Janom, Jonasom i Iwanom…
Do słów pozdrowień mera dołączyli się też goście honorowi — przedstawiciele Ambasady RP w Wilnie — Stefan Hatys, I radca Ambasady RP oraz Marek Martinek, radca Ambasady RP, który zaznaczył, że odbywająca się impreza to „generalny pomysł, aby tradycja świąt słowiańskich nie zanikała”.
Wstępem do koncertowej nocy posłużył występ „Ejszyszczan”, który na cześć solenizantów zaintonował „100 lat!”, odśpiewanych wspólnie z zebraną publicznością. A na koncert „Ejszyszczanie” przywieźli solidną wiązankę polskich piosenek ludowych wraz z „Krakowiakiem” po ejszysku, jak to określiła prowadząca imprezę Anna Adamowicz. „Ejszyszczanie” przywieźli do Jaszun również Taniec Cieszyński i Kadryla. Przywieźli i Poleczkę Niemenczyńską, która do tańca porwała nawet „pampersowe” maleństwa licznie zebrane przed sceną, a które to samodzielnie prowadziły swoje korowody.
Tym razem była piękna okazja, aby usłyszeć autentyczną litewską muzykę średniowieczną. Toteż widzowie oraz uczestnicy rzęsiście oklaskiwali występ Ludowego Zespołu Gęślarzy „Vaivora” z Akademii Muzyki i Teatru w Wilnie pod kierownictwem prof. Liny Naikielienė oraz śpiew solistki Gėnė Paliulionytė. Zespół wykonał średniowieczne utwory muzyczne, znamionując tysiąclecie nazewnictwa Litwy.
Doskonałe i klasyczne brzmienie litewskiej muzyki ludowej wzbudziło też zachwyt wśród gości z Białorusi.
Zespół „Szklary” z Biarozauki po raz pierwszy odwiedził Litwę. Liczy 40 lat istnienia i często uczestniczy w festiwalach i koncertach poza granicami swego kraju. Zespół wykonuje popularną muzykę — w Parku Balińskich zaśpiewał tematycznie dobrane piosenki, jak np. „Kupalinka, kupalinka…” i in. Jak stwierdzili członkowie zespołu, mimo że na Białorusi Noc Kupały też jest obchodzona, jednakże nie tak efektownie, jak na Litwie.
Zespół Dziecięcy Litewskich Tańców i Pieśni Ludowych z Ośrodka Kultury z Białej Waki swoim występem starał się to potwierdzić, wykonując taniec „Młócka Grochu”.
Z kolei wielkie pole do popisu miał zespół gospodarzy imprezy „Znad Mereczanki”, który w br. obchodzi 15–lecie twórczej pracy. Maria Alencynowicz, kierowniczka zespołu, opowiedziała, że zespół uczestniczy w imprezach kresowej kultury, a ostatnio „Znad Mereczanki” zaproszono na I Festiwal Cyryla i Metodego w Radomiu.
„Zachować tutejszy folklor, kontynuować twórczość naszych przodków, taki jest cel naszego, młodego, lecz ambitnego zespołu” — powiedziała „Kurierowi” kierowniczka.
„Znad Mereczanki” sprawnie wykazała się w tańcu i w pieśniach. Odpowiednio dobrany repertuar zespołu dał możliwość wspólnego śpiewania wraz z publicznością lubianych tu takich piosenek jak: „Jadą goście, jadą”, „Zaśpiewaj, słowiku”, „W zielonym gaju” i wiele in. Zespół zatańczył też Suitę Łowicką.
Dzień był słoneczny, ale, jako że zwykle na Jana pada, o północy niebo się zachmurzyło. I chociaż płonące świętojańskie ognisko rozjaśniało park, a na scenę zaproszono „Światlicę” z Ukrainy, która przypomniała niegdyś śpiewaną „Czerwoną rutę”, nie powstrzymało to jednak ulewy. Nawet Cyganie z Ejszyszek — rozśpiewane i roztańczone „Romane Jaguri” — powstrzymać deszczu nie potrafili. Tak więc, w ciemnościach nocy i w deszczu musiał wystąpić Teatr Młodzieżowy z Łomży.
Była też zaplanowana dyskoteka świętojańska jak też poszukanie kwiatu paproci…
Teresa Markiewicz
http://www.dziennikpolski24.pl/Artykul.100+M5810fa709b8.0.html
Czytając Dziennik Polski dowiesz się więcej o swojej małej Ojczyźnie ,Polsce i Świecie
Rys. Wojciech Kowalczyk
Wczesne lato miało swoją tradycyjną potrawę - kurczęta z mizerią. Dzisiaj już trudno opisać smak niegdysiejszych kurczaków. Nie pojmą go przynajmniej dwa pokolenia Polaków przywykłych do kurczaków z przemysłowego chowu. Niegdysiejsze kurczaki, w niektórych regionach Polski sprzedawane na targach parami, inaczej pachniały, inaczej smakowały, a ich mięso nie było czymś w rodzaju pulpy, wprost przeciwnie - zachwycało jędrnością.
Oczywiście kurczęta musiały być pieczone, oczywiście ze smakowitym nadzieniem. Sięgnijmy do słynnej "Kucharki litewskiej":
Kurczęta pieczone
4 kurczęta, soli, 2 ½ sporej łyżki masła, 8-10 sucharków, zielonej pietruszki.
Po zarżnięciu natychmiast oskubać kurczęta dopóki ciepłe, oczyścić i nadziewać następującym sposobem: utłuc sucharków, zmieszać z surowym masłem na gęstą, ale wilgotną masę, wsypać garść usiekanej pietruszki lub kopru i tą wyrobioną do pulchności masą nadziewać i piec na rożnie lub w piecu polewając masłem, z początku na wielkim ogniu, potem dopiero na lekkim. Osypać sucharkiem i zalać masłem na wydaniu.
Czegoś tu brakuje... Wątróbki, bez której nie wyobrażam sobie nadziewki do kurczaków. A sucharki - to po prostu plastry ususzonej bułki, na przykład weki.
Kurczęta nadziewano na różne sposoby, nie tylko bułeczką, ale także ziemniakami i przede wszystkim kaszą. Marian Rosco Bogdanowicz, szambelan dworu Franciszka Józefa z satysfakcją odnotował w swych wspomnieniach, że w menu balu księżnej Beaufort-Spontin znalazły się tak przyrządzone kurczęta: Największą dla mnie niespodzianka były figurujące w menu Poulets à la polonaise: nasze rodzime, nadziewane krakowską kaszką z koperkiem kurczęta. Dowiedziałem się, że kurczęta te były tłem i charakterystyczną cechą każdej u ks. Melanii kolacji balowej, bo we wspomnieniach jej lat młodych pozostały jako ulubiona potrawa jej babki, urodzonej ks. Lubomirskiej z linii przeworskiej.
Skoro jesteśmy w Wiedniu, to trzeba powiedzieć o kurczętach smażonych po wiedeńsku, wyjątkowo smakowitych. Bogdanowicz pisze też o tym daniu, ale mniejsza z anegdotą, poprzestańmy na przepisie Monatowej:
Kurczęta smażone po wiedeńsku
Jest to specjalność kuchni wiedeńskiej. Takie kurczęta są dobre tylko bardzo młode tj. sześciotygodniowe lub dwumiesięczne. Oczyszczone kurczę przekroić na dwie lub cztery części, posolić, otarzać w mące, zmaczać w rozbitem jajku, panierować tartą przesianą bułką i smażyć na rozpalonej fryturze lub pół na pół ze smalcem świńskim, której powinno być tyle, aby kurczęta swobodnie w niej pływały. Tak samo przygotować żołądki i wątróbki, a gdy się kurczęta ładnie obrumienią z obu stron, wyjmować je widelcem, kłaść na zwyczajną bibułę, aby tłustość dobrze wsiąkła, składać do kamiennej rynki i wstawiwszy do pieca na parę minut, aby w środku doszły, obłożyć na półmisku wątróbkami i żołądkami, oraz gałązkami smażonej zielonej pietruszki i podać ze sałatą lub mizerją zaprawioną śmietaną.
No i wreszcie mizeria, nieodzowna przy kurczakach. Przepis jest archaiczny, ale jeżeli ktoś chce być staroświecki - proszę bardzo:
Mizerja
Na parę godzin przed użyciem, obrać świeżych ogórków, pokrajać cienko w plasterki, posolić dobrze, nakryć, niech tak stoją, potem zlać sok, który ogórki wypuszczą z siebie, rozbić po połowie oliwę z octem, to jest łyżkę oliwy na łyżkę octu mocnego, oblać ogórki, posypać pieprzem, wymieszać; kto lubi, dodać trochę cukru, lub oblać śmietaną, rozbitą z octem, solą, pieprzem i cukrem.
Czytając Dziennik Polski dowiesz się więcej o swojej małej Ojczyźnie ,Polsce i Świecie
FINANSE. Rada Miejska w Skale to kolejny samorząd w powiecie krakowskim przeciwny wprowadzaniu funduszu sołeckiego.
Nowa ustawa o funduszu sołeckim umożliwia gminom staranie się o dofinansowanie w wysokości 10, 20 lub 30 procent wydanych przez wioski pieniędzy. Fundusz obliczany jest na podstawie różnych wskaźników, m.in. liczby mieszkańców. Wysokość dotacji zależy od zamożności gminy, ale żeby ją uzyskać, należy spełnić wiele kryteriów.
Obecnie wsie w skalskiej gminie do swojej dyspozycji mają prawie 373 tys. zł. Wysokość dla każdej miejscowości obliczana jest z wpływu z podatku. Gdyby wprowadzono fundusz - do podziału byłoby niecałe 275 tys. zł. Radni mieliby możliwość zwiększenia go, ale dotacja z budżetu państwa obliczana byłaby od tej kwoty. Za przyszły rok gminy otrzymałyby pieniądze dopiero w 2011 r. Według burmistrza Roberta Jakubka, mimo że nowy fundusz nakłada większe obowiązki na służby finansowe, to warto go uchwalić, bo do budżetu wpłyną dodatkowe pieniądze. Jednak radził, aby nie był on w wioskach rozdrabniany na wiele zadań, lecz najwyżej dwa, trzy.
Odmienne zdanie mieli radni. Zygmunt Dercz mówił, że to zebrania wiejskie decydują o liczbie zadań. - Mamy wypracowany system, a drobne zadania są potrzebne. Nie mamy gwarancji zwrotu i nie wiemy - w jakiej wysokości nastąpiłby - uważa Tadeusz Grudnik, radny i sołtys Cianowic, które otrzymałyby niecałe 30 tys. zł, a w br. dysponują kwotą o ponad 8 tys. zł wyższą. Wprowadzenie nowych zasad nie opłaciłoby się też Rzeplinowi. - Teraz mamy ponad 24 tys. zł, a dostalibyśmy około 14,5 tys. zł - stwierdził Sylwester Pieszczek, radny i sołtys tej wioski. Także straciłoby na nich miasto Skała. - Różnica jest bardzo duża, bo w tym roku dysponujemy 126 tys. zł, a otrzymalibyśmy około 83 tys. zł - powiedział Piotr Wilk, przewodniczący Rady Mieszkańców Skały. Fundusz również nie byłby korzystny dla Szczodrkowic. Sołtys Anna Atanaziewicz wyliczyła, że różnica wyniosłaby prawie 8 tys. zł. Radny Tadeusz Durłak zaproponował, aby w tym roku wstrzymać się z uchwalaniem funduszu, tym bardziej że obecny system jest korzystny dla wsi, gdyż tegoroczny odpis z podatku jest wysoki. Zdaniem Wacława Starczyńskiego ograniczenie liczby zadań pozbawia mieszkańców ich kompetencji i może okazać się, że "chytry dwa razy traci", bo przy dużym nakładzie pracy gmina może nie dostać zwrotu, a obecny system nie jest tak rygorystyczny.
- Musimy brać pod uwagę, że w ustawie są duże obwarowania i scedowane obowiązki na sołtysów i rady sołeckie, ponieważ ludzie nie angażują się w prace na rzecz swoich miejscowości - stwierdziła Jolanta Penkala. Edward Olesiński, przewodniczący Rady Miejskiej, uważa, że należy pobudzić aktywność społeczną, ale sam nie jest przekonany, czy właśnie nowy fundusz miałby na to wpływ. Radni nie zgodzili się na wprowadzenie go 12 głosami sprzeciwu, przy trzech wstrzymujących się. Z takiego stanowiska rady nie jest zadowolony Zbigniew Wąsik, sołtys Maszyc. - Dla małych wiosek taki fundusz byłby opłacalny, bo dostalibyśmy prawie dwa razy więcej pieniędzy, niż otrzymujemy z odpisu - stwierdził. Maszyce obecnie dysponują kwotą 6,7 tys. zł, a po wprowadzeniu nowych zasad miałyby prawie 11,3 tys. zł.
Ewa Tyrpa
Czytając Dziennik Polski dowiesz się więcej o swojej małej Ojczyźnie ,Polsce i Świecie
DOTACJE. Trzy Lokalne Grupy Działania z powiatu krakowskiego, zrzeszające 15 gmin spośród 17 w powiecie, otrzymają dofinansowanie z funduszy Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich.
Uzyskując 185 punktów i piąte miejsce na liście grup wybranych przez Zarząd Województwa Małopolskiego, uzyskał wniosek Stowarzyszenia "Blisko Krakowa", obejmującego gminy: Czernichów, Mogilany, Skawina, Świątniki Górne. Na 36. miejscu ze 147 punktami, znalazła się LGD "Jurajska Kraina", którą tworzą: Iwanowice, Skała, Słomniki, Sułoszowa. Na następnym miejscu ulokowano Stowarzyszenie "Północna Korona Krakowa", które uzyskało 138 punktów. Założyły go gminy: Igołomia-Wawrzeńczyce, Kocmyrzów-Luborzyca, Liszki, Michałowice, Wielka Wieś, Zabierzów, Zielonki.
W Małopolsce funkcjonują 42 Lokalne Grupy Działania, spośród których 39 otrzyma dofinansowanie.
(EKT)