Legenda o zamku w Pieskowej Skale
Dorotka, tak przez wieki nazywano wieże więzienne albo lochy głodowe.
Prywatna Kronika miasta i gminy Skała
Dorotka, tak przez wieki nazywano wieże więzienne albo lochy głodowe.
Otrzymałem informacje iż jest Pan zainteresowany publikacją tekstów z naszego portalu na swojej stronie. Myślę ,że bez podpisywania konkretnej umowy możemy się zgodzić na publikacje max 60 artykułów miesięcznie z obligatoryjnym podawaniem w nich źródła oraz linku do naszej strony.
Jeżeli stopień wykorzystania naszych tekstów miałby być wyższy to proszę o informacje: zaproponuje schemat umowy o współpracy.
Wacław Widomski -Manager działu internetu
WYDAWNICTWO JAGIELLONIA SA, 31-072 Kraków, ul. Wielopole 1
- Chcielibyśmy, żeby to było nowocześnie zaaranżowane muzeum - mówi Katarzyna Sosenko
Jest szansa, że w Krakowie powstanie Muzeum Zabawek i Dzieciństwa. Marek Sosenko z rodziną chcą ze swoich zbiorów utworzyć taką właśnie placówkę. Podobne miejsca istnieją w wielu krajach na świecie. Zwiedzić je możemy m.in. w Pradze czy Londynie. Krakowskie muzeum ma obejmować nie tylko przedmioty służące rozrywce. Spotkać tu mamy zabawy logiczne i matematyczne, książki dla dzieci, gry planszowe. Nie zabraknie też zabawek dla dorosłych, czyli np. gier karcianych czy towarzyskich. - Mamy już pomysły nie tylko na wystawę stałą, ale także na ekspozycje czasowe. Chcielibyśmy, żeby to było nowocześnie zaaranżowane muzeum, w którym może nie wszystko będzie można dotknąć, ale niestandardowy sposób eksponowania zbiorów będzie autentyczną podróżą do przeszłości - mówi Katarzyna Sosenko, historyk sztuki, córka pp. Sosenków.
Rodzina krakowskich antykwariuszy to w Polsce najbardziej znani kolekcjonerzy zabawek. Zbierają je od 1978 roku. Dziś ich kolekcja jest jedną z najważniejszych nie tylko w Polsce, ale i w Europie. To bardzo różnorodny zbiór. Są tu np. cenne lalki, projektowane przez wybitnych artystów, jak Zofia Stryjeńska czy Kazimierz Mikulski. Są niebieskie misie, rarytasy na rynku antykwarycznym, podobno marzenie niemieckich muzeów. Jest też makieta zamku z domu Stanisława Wyspiańskiego. Mamy tu wreszcie tzw. Szopkę Królowej Bony, która była w kolekcji Aleksandra Fredry. Wśród zabawek dla chłopców zobaczyć możemy samochód-amfibię firmy Lehmann, wyprodukowany na początku XX wieku. To jedna z najrzadszych na świecie zabawek blaszanych. - Często nawet nie zdajemy sobie sprawy nie tylko z historycznej, ale i materialnej wartości takich zabawek. Blaszany kombajn produkowany w latach 50. dziś kosztuje dwa tysiące euro - mówił podczas wernisażu "Masyw kolekcjonerski" w Bunkrze Sztuki, gdzie na parterze wystawiono część rodzinnych zbiorów, Marek Sosenko.
Trwa proces powoływania przez rodzinę fundacji, która ma zająć się sprawą powstania Muzeum Zabawek i Dzieciństwa. - Pierwsze rozmowy z przedstawicielami władz miasta na temat utworzenia w Krakowie takiej placówki toczyły się już kilkanaście lat temu. Chcieliśmy przekazać w darze większość kolekcji lecz okazało się, że w ten sposób moglibyśmy całkowicie utracić kontrolę nad zbiorami. Na to nie mogliśmy się zgodzić - dodaje Katarzyna Sosenko.
Stanisław Dziedzic, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Krakowa, na razie nie widzi możliwości, by tego rodzaju placówka powstała w Krakowie. - Wydaje mi się, że teraz, w dobie kryzysu finansowego, Kraków ma poważniejsze zadania niż tworzenie nowych placówek kulturalnych. Stoimy przed budową muzeum sztuki współczesnej i oddaniem do użytku "muzeum miejsca" w Fabryce Schindlera - mówi Dziedzic.
Dodaje także, że muzeum zabawek w takim mieście, które ma już cały pakiet rozmaitych propozycji kulturalnych, może mieć problem z frekwencją. Poza tym obawia się, że taka placówka może generować spore koszty. - Przecież zabawki to rzeczy delikatne, często w złym stanie. Konserwowanie i utrzymywanie takiej kolekcji to duża odpowiedzialność, także finansowa. Musimy martwić się o zbiory miejskie. A kolekcja Sosenków to wciąż własność prywatna. I z tego musimy sobie zdawać sprawę - stwierdza Stanisław Dziedzic.
Katarzyna Sosenko podkreśla z kolei, że rodzina zakłada przekazanie części zbiorów w długoletni depozyt. Chciałaby mieć jednak pewność, że miasto podejmie się utrzymywania tego muzeum i zagwarantuje, że zbiory nie zostaną rozproszone.
Rodzina Sosenków to w świecie kolekcjonerów absolutna czołówka. Owocem kilkudziesięciu lat działalności są nie tylko zbiory zabawek. W liczącej setki tysięcy obiektów kolekcji znajdują się antyki, książki, dzieła sztuki i rzemiosło artystyczne. W branży sławę zyskali dzięki pocztówkom. To jedna z najcenniejszych takich kolekcji w Polsce. Są tu jedyne znane egzemplarze zawiadomień o śmierci, wydrukowane w Ołomuńcu w XVIII wieku. To najstarsze na świecie zachowane formy przedpocztówkowe. W zbiorach Sosenków znajduje się też jedyna kartka wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury. To pocztówka zaprojektowana sto lat temu przez Egona Schiele.
Środowisko ludzi gromadzących prywatne zbiory kilka lat temu uhonorowało Marka Sosenkę tytułem króla polskich kolekcjonerów. Dziś pasją zaraziły się także jego dzieci. Córka Katarzyna zbiera przedmioty związane z modą, a także jest koordynatorką spraw związanych z powstającym Muzeum Zabawek, druga córka Magdalena - akcesoria pisarskie, a syn Wojciech - stare zdjęcia i sprzęt fotograficzny.
ŁUKASZ GAZUR
***
KOMENTUJE ŁUKASZ GAZUR
Dorośli bywają jak dzieci, co nie znaczy, że można dać im zabawki do ręki, bo nie zawsze rozumieją powagę sytuacji. Kraków nie chce sponsorować miejsca dla prywatnej pasji Sosenków, ci z kolei boją się, że przekazanie kolekcji miastu będzie początkiem końca i rozbije owoc kilkudziesięciu lat działalności. Obie strony mają tu swoje racje i właściwie z każdą można się zgodzić. Niestety, nie zmienia to sytuacji zabawek, które wciąż mieszkają w prywatnym domu Sosenków i właściwie cieszą tylko oko ich gości. To po prostu szkoda wyrządzona publiczności. Trzymam kciuki, żeby rodzinnej pasji i zapału do prowadzenia prywatnego Muzeum Zabawek wystarczyło nawet wtedy, gdy miasto nie zechce brać udziału w dalszych rozmowach.
Czytając Dziennik Polski dowiesz się więcej o swojej małej Ojczyźnie, małopolsce, Polsce i Świecie.
Foto:LTA
Trzy pytania do....
....Henryka Gębali ,dyrektora Gimnazjum nr 1 w Skale
Dziennik Polski Od września w gimnazjum ruszy oddział integracyjny. Czy dużo dzieci z o niepełnosprawności będzie się w nim uczyć?
- Dopiero zaczynamy i ogłosiliśmy nabór do pierwszej klasy, ale już jest takie zainteresowanie, że na pewno oddział powstanie. Taka klasa może być uruchomiona ,gdy zgłoszonych będzie minimum troje dzieci, maksimum pięcioro dzieci z orzeczeniem o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Gdyby zgłosiło się więcej, to musielibyśmy otworzyć drugim oddział integracyjny.
DP Czy szkoła jest dostosowana do przyjęcia niepełnosprawnych uczniów?
-Pod względem kwalifikacji kadry pedagogicznej jesteśmy w zupełności przygotowani. Prawie z każdego przedmiotu są są oligofrenopedagodzy - nauczyciele - terapeuci mający uprawnienia do prowadzenia lekcji z dziećmi niepełnosprawnymi. W każdej klasie może uczyć się 15 – 20 uczniów. Zajęcia będzie prowadzić z nimi dwóch nauczycieli – wiodący i wspomagający, którzy mają się wspomagać i informować o stopniu niepełnosprawności dziecka i jego możliwościach intelektualnych w przyswajaniu sobie wiedzy. Program nauczania dostosowany będzie do indywidualnych potrzeb niepełnosprawnych uczniów. Infrastrukturę też mamy w zasadzie przygotowaną. Na razie zgłoszono dzieci sprawne ruchowo i nie mamy uczniów na wózkach, ale gdyby się pojawili, to szkoła będzie wymagała tylko niewielkich przeróbek. Do wejścia do szkoły prowadzi podjazd. Jedynie na kilku schodkach trzeba będzie zamontować równię z uchwytem. Nie będzie potrzeby instalowania windy, bo osiem sal lekcyjnych mieści się na parterze i w nich będą prowadzone zajęcia integracyjne.
DP Spodziewa się Pan w następnych latach większej liczby uczniów niepełnosprawnych?
-Tak ,bo rodzice wożący swoje dzieci do innych placówek, na pewno zdecydują się na to by ich dzieci uczęszczały do naszej szkoły, która jest na miejscu .Poza tym w Smardzowicach w integracyjnej szkole
podstawowej uczy się sporo dzieci z orzeczeniami. W naszym gimnazjum, które od nowego roku przyjmie nazwę Gimnazjum Publiczne z Oddziałami Integracyjnymi ,będą miały szansę kontynuować naukę.
Ponadto spotykamy się z coraz większą liczbą orzeczeń wydawanych dla uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych.
Ewa Tyrpa
Czytając Dziennik Polski dowiesz się więcej o swojej małej Ojczyźnie,Polsce i Świecie
Foto:LTA
6 czerwca opublikujemy rozmowę dziennikarki Dziennika Polskiego Ewy Tyrpy z dyrektorem gimnazjum nr 1 w Skale Henrykiem Gębalą
-o ruszającym 1 września oddziałem integracyjnym.
Klasa integracyjna może być uruchomiona,gdy zgłosi się minimum troje dzieci.
14-letnia Agnieszka Kulig jako Panna Młoda
Fot. Piotr Subik
"Wesele krakowskie" zaprezentowała w niedzielne popołudnie młodzież z koła Związku Młodzieży Wiejskiej w Bibicach (gm. Zielonki). Stało się to dokładnie w pięćdziesiątą rocznicę pierwszego przedstawienia (5 lipca 1959 r.).
Wówczas to młodym mieszkańcom wsi udało się zebrać od rodziców i dziadków m.in. dawne przyśpiewki weselne. Teraz również nie zabrakło przystrojonych kwiatami furmanek i strojów krakowskich, ludowej muzyki i śpiewu. W rolę Pary Młodej wcielili się: czternastoletnia Agnieszka Kulig i dwudziesto-dwuletni Paweł Kurczek. Byli obecni między innymi także pierwsi odtwórcy najważniejszych postaci weselnych: Krystyna Kot (wówczas Sierant) oraz Henryk Banaś. Więcej o weselu po półwieku, w sobotę, w Tygodniku Powiatu Krakowskiego. (SUB)
Czytając Dziennik Polski dowiesz się więcej o swojej małej Ojczyźnie ,Polsce i Świecie